niedziela, 9 października 2016

Rodzic też człowiek ...

Rodzic to też człowiek, więc i jemu się należy coś od życia. A już na pewno regeneracja psychiczno-fizyczna po kilku tygodniach spędzonych w szpitalu. Tym bardziej, że wyników nadal brak i nie wiemy co jeszcze nas czeka. Idąc tym tokiem rozumowania postanowiłam razem z H, że zrobimy sobie 24 godzinny wypad do Poznania. Niby nic wielkiego, odległość od domu niewielka, a i samo miasto nie jest nam jakoś obce, ale jednak to chwila tylko dla nas. Oto przecież w tym wszystkim chodziło. Najpierw zameldowaliśmy się w uroczym i eleganckim hotelu, a później ruszyliśmy na miasto… Co prawda nici z filmu w klimatycznym małym kinie, ale za to kolacja była przepyszna, a nocny spacer po rynku romantyczny. Muszę przyznać, że hotelowe łóżko to istny raj po nieprzespanych w spokoju nocach i epizodach z łóżkiem polowym jakie mieliśmy w szpitalu. Tak więc wypoczęci ruszyliśmy na śniadanko… sernik z lodami i kawą z adwokatem – kalorycznie, ale raz nie zawsze. Oczywiście nie obyło się bez zakupów dla mamusi i synusia (mały dżentelmen wyrasta już z rozmiaru 56 i brudzi się zdecydowanie zbyt szybko;p ). Skoro mowa już o naszym szczęśliwiątku... to zostawiliśmy go pod opiekom dziadków. Chociaż wiedziałam, że jest bezpieczny to jednak dziwnie się czułam zostawiając go. Brakowało mi jego ciepełka wtulonego we mnie, główki wspartej na moim ramieniu i jego zapachu… 




Teraz już rozumiem co kiedyś miała na myśli moja bratowa!

Skoro o rodzicach mowa i ich człowieczeństwie... to stwierdzam wszem i wobec, że matka jako jednostka sama w sobie też jest człowiekiem i ma swoje potrzeby. Tak więc ten tydzień był czasem, który poświęciłam na podreperowanie siebie. Na początku tygodnia kosmetyczka i hybryda na pazurkach, a pod koniec fryzjer i powrót do blondu.

Teraz wypadałoby zabrać się za siebie jeszcze bardziej i zrzucić pozostałości po ciąży. Tak więc dieta, ale żądne tam ducany i inne takie wymyślności, dziwności, szkodliwości, tylko ograniczenie tego, co tuczące i pałaszowanie większej ilości warzyw i owoców. A i ruch by się jakiś przydał… nie licząc synowego bujania;p

A korzystając z okazji, że dziś jeszcze popełniłam kilka grzeszków, to łyczek wina za pomyślności! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz