niedziela, 11 grudnia 2016

Pierwsza choinka...


Tak, zgadza się... Dobrze widzicie…Choinka zawitała również u mnie. Odbiło mi? Możecie się zastanawiać czy przypadkiem tak nie jest, bo jeszcze kilka dni temu chciałam wszystkie podpalić, a może myślicie, że ogarnął mnie jakiś nagły nastrój świąteczny? Na oba pytania odpowiem: nie. Mamusia chciała synkowi sprawić frajdę. Chciałam, żeby miał swoją pierwszą w życiu choinkę, te lampeczki, bombeczki i igiełeczki (nawet jeśli w tym roku sztuczne, a choinka wielkości Fifa). Nie mogło się też obyć bez pamiątkowego zdjęcia. W końcu jestem jak wszystkie inne matki… mam świra na punkcie swojego dziecka, choć ono potrafi dać mi nieźle w kość. Czyli normalka.

„[…] czasem nie jest łatwo i słodko być matką, czasem macierzyństwo jest jak ten pryszcz na nosie modelki: wkurza i przeszkadza, ale co z tego, skoro jest tylko drobną niedogodnością, która pojawia się czasami i znika. Jest niczym przy ogromie piękna, jakie niesie ze sobą macierzyństwo.”

Co u nas? Powiem, że życie na pełnej petardzie (to co to będzie jak będzie przeszczep? Rakieta?) Nadal rozkoszujemy się domem. Ja oczywiście siedzę jak na bombie i panikuję przed kolejnym szpitalem. A maluda? Powinno być raczej maruda. Po powrocie do domu mu się to i owo pozmieniało. Teraz testuje swoje nowe rytuały i cierpliwość rodziców. A ja łapię krótkie fragmenty normalności. Choinka mruga, w tle muzyka, a na łóżku nasza trójka. Filip słodko śpi między nami, a my...każde zatopione w swoim świecie. Ja wyłączyłam wszystkie stresujące myśli: chorobę, szpitale, płytki, wybroczyny, zagrożenia itp… było tylko tu i teraz. Tylko ta jedna chwila. Czas stanął w miejscu… Normalna rodzinka w normalnym życiu. Chociaż na co dzień żyjemy w alternatywnej rzeczywistości to jednak takie chwile są bezcenne. I przyjemne...bo aż sama zasnęłam obok moich chłopaków.

„Czasem Bazylia zastanawiała się, dlaczego kobietom w ciąży proponuje się szkoły rodzenia, a nie kursy negocjacji. W końcu łatwiej albo trudniej, szybciej albo wolniej, ale każda „ciężarówka” urodzi. Tak wymyśliła natura. Trudności przychodzą później, kiedy dziecko jest już na świecie […]. Jak się okazuje, młody człowiek w drugim roku życia wykazuje niezwykłe umiejętności w zakresie wymuszania, asertywności, mobbingu, a nawet jest skłonny do aktów represji, tyranii, wyzysku czy terroru. Toteż strona przeciwna, czyli matka, musi nie dość że poznać wszystkie taktyki małego przywódcy – a trzeba pamiętać, że ten wymyśla co rusz nowe i ćwiczy je w rozmaitych kombinacjach – to jeszcze musi opanować sztukę pokojowego radzenia sobie z nimi. Macierzyństwo wymaga znajomości technik negocjacyjnych najnowszych lotów.”

Przed porodem miałam okazję czytać bardzo fajną książkę "Trup na trzepaku" Konstancji Nowickiej, a dziś mi się to i owo przypomniało na temat dzieci. Już wtedy coś mnie drgnęło i owe fragmenty zapisały mi się w pamięci, a teraz stwierdzam, że mają w sobie sporo racji. Mój dzieć ma dopiero cztery miesiące z haczkiem a już sporo opanował, to aż strach się bać co będzie, gdy przekroczy magiczną granicę dwóch lat! Mamuśki strzeżcie się! A swoją drogą, gdzie czas, gdy mogłam sobie poczytać… teraz nawet nie korzystam zbytnio z tej okazji, gdy Filip śpi. Coraz trudnej mi się chyba skupić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz