środa, 25 stycznia 2017

Światełko w tunelu...

Marzec. Miesiąc, w którym natura budzi się do życia. Szarość i zimno powoli odchodzą w cholerę. Dla nas ten miesiąc również będzie przełomowy. Wraz z jego początkiem wyruszymy w drogę po nowe życie i zdrowie dla Filipa. Podnieśliśmy rękawicę i stajemy do walki. Najpierw podróż do Warszawy po Broviaca i na badania, potem już Wrocław, chemia i przeszczep. Podejmujemy walkę, ale i ryzyko, jednak teraz też żyjemy jak na bombie. Najważniejsze, to zrobić wszystko, aby nasze szczęśliwiątko było zdrowe. Ile czasu spędzimy w klinice? Przez kilka tygodni będzie to nasz dom. Dom sterylny, który ma zapewnić bezpieczeństwo naszemu dziecku. 

Tak sobie myślę, że jeśli przetrwam to wszystko… Te minimum dwa miesiące szpitala, te nerwy, badania, chemie i to co się z tym wiąże, to już chyba przetrwam wszystko. Cieszę się, że jest dawca, że mój synek ma tą szansę, aby pozbyć się WASA, ale równocześnie się boję. To będzie koszmarne obciążenie dla psychiki. Wiem, że damy radę, że pokonamy to cholerstwo. Mój synek już udowodnił nam jaki z niego wojownik a mimo to, jedyne czego pragnę to, żeby już było po wszystkim. Póki co mamy swoje światełko w tunelu... 

Jak podróż? Udana. Mało awanturnicza. Jeszcze trochę i takie podróże do Wrocławia to będzie chleb powszedni. Mamy nadzieję, że następnym razem, gdy wyjdziemy tymi samymi drzwiami z kliniki co dzisiaj, to już bez WASA!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz