piątek, 8 września 2017

Kolejna pobudka ...


Po raz kolejny budzę się mniej więcej o 5:00 - oczywiście jeszcze nie wiem, że to ta godzina. W pierwszej kolejności moje zaspane oczy zalewa blask. Rozglądam się...kubek z zimną już herbatą stoi tuż obok na stoliku, książka śpi razem ze mną. Zerkam na godzinę w telefonie i już wiem, że po raz kolejny urwał mi się film. Moja nocka w hotelu się kończy. Wieczór miał być chwilą oddechu po poprzedniej nocy spędzonej w sali szpitalnej i po kolejnym aktywnym choć z pozoru leniwym dniu. Miała być książka, ciepła herbata i spokój... Zamiast tego sen przy zapalonym świetle i zimna herbata nad ranem. Gaszę światło i zapadam w sen na jeszcze kilkanaście minut. 

Kolejny dzień pełen wyzwań macierzyńskich i szpitalnych. Wszystko jak w zegarku. Dni mogłyby nie mieć nazw. Nagle okazuje się, że pić można o wiele mniej, a dwa posiłki wystarczą w zupełności. Godziny zlatują gubiąc się w obowiązkach. My niczym maszyny na autopilocie działamy bez zarzutu. Tak lepiej, bo się nie myśli... Nie zawsze się udaje, ale przeważnie tak. Jeszcze do niedawna nie wiedziałam, że tak można. Pojęcie zmęczenia zmienia znaczenie, gdy zmienia się rzeczywistość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz