Kolejny
ciężki dzień prawie za nami...
Dla Filipa jest on zdecydowanie trudniejszy, niestety. Od rana dalszy ciąg lewatyw, życie na kroplówce, dwie dawki płytek, usypianie, intubacja, gastroskopia i kolonoskopia. Do tego spuchnięta rączka, nowy wenflon i ciągłe mierzenie parametrów. Tętno podwyższone, ale co się dziwić.
Dwa ostatnie dni były dla Filipa męczące i to bardzo. Dzisiejszej nocy spał jak suseł a ja razem z nim. Gdyby nie współlokatorka to przespaliśmy oboje karmienie o 3:00 - a to był ostatni posiłek Fifa przed badaniem, które jak się okazało odbyło się o 12:00.
Liczyłam na to, że wyprodukuje coś wesołego, luźnego zwyczajnie odmiennego od poprzedniego wpisu, ale jednak nie. Zmęczenie i głód robią swoje a do tego wiadomość , że do poniedziałku na pewno posiedzimy w szpitalu mnie wręcz powaliła. To będą równe dwa tygodnie w Warszawie plus 3 dniowy pobyt w Poznaniu... :-/
Teraz czekamy na wynik histopatologii i modlę się, żeby nie było zapalenia, bo będziemy tu jeszcze dłużej.
Chcę już zabrać synka do domu. Położyć go białym łóżeczku. Wykąpać go w niebieskiej wanience. A także położyć się w swoim łóżku i wtulić w męża. Zamknąć oczy, wziąć głęboki oddech i nacieszyć się jego zapachem. Zasnąć i śnić o czymś miłym.
Domowym obiadem też nie pogardzę:-)
Jednak muszę na to poczekać. Grunt, że mój mysiu pysiu może teraz odpocząć. Zresetować się i zapomnieć o tych dwóch dniach.
Grunt, że nie jesteśmy sami. Mamy siebie, ale także innych. Jest rodzina, znajomi również Ci nowo poznani. Są ludzie, na których można liczyć...albo na dobre słowo, które daje tak dużo!
Dla Filipa jest on zdecydowanie trudniejszy, niestety. Od rana dalszy ciąg lewatyw, życie na kroplówce, dwie dawki płytek, usypianie, intubacja, gastroskopia i kolonoskopia. Do tego spuchnięta rączka, nowy wenflon i ciągłe mierzenie parametrów. Tętno podwyższone, ale co się dziwić.
Dwa ostatnie dni były dla Filipa męczące i to bardzo. Dzisiejszej nocy spał jak suseł a ja razem z nim. Gdyby nie współlokatorka to przespaliśmy oboje karmienie o 3:00 - a to był ostatni posiłek Fifa przed badaniem, które jak się okazało odbyło się o 12:00.
Liczyłam na to, że wyprodukuje coś wesołego, luźnego zwyczajnie odmiennego od poprzedniego wpisu, ale jednak nie. Zmęczenie i głód robią swoje a do tego wiadomość , że do poniedziałku na pewno posiedzimy w szpitalu mnie wręcz powaliła. To będą równe dwa tygodnie w Warszawie plus 3 dniowy pobyt w Poznaniu... :-/
Teraz czekamy na wynik histopatologii i modlę się, żeby nie było zapalenia, bo będziemy tu jeszcze dłużej.
Chcę już zabrać synka do domu. Położyć go białym łóżeczku. Wykąpać go w niebieskiej wanience. A także położyć się w swoim łóżku i wtulić w męża. Zamknąć oczy, wziąć głęboki oddech i nacieszyć się jego zapachem. Zasnąć i śnić o czymś miłym.
Domowym obiadem też nie pogardzę:-)
Jednak muszę na to poczekać. Grunt, że mój mysiu pysiu może teraz odpocząć. Zresetować się i zapomnieć o tych dwóch dniach.
Grunt, że nie jesteśmy sami. Mamy siebie, ale także innych. Jest rodzina, znajomi również Ci nowo poznani. Są ludzie, na których można liczyć...albo na dobre słowo, które daje tak dużo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz